Mandaty, punkty karne i możliwa utrata prawa jazdy to trzy powody, dla których nie warto przekraczać dozwolonej prędkości. Jak to wygląda w Polsce?
Dokładnie od 17 lat najwyższa kwota mandatu za przekroczenie prędkości wynosi 500 złotych. Kiedy ustalano tę kwotę, było to około jednej czwartej średniej krajowej pensji. Groźba tak poważnego uszczerbku na domowym budżecie skutecznie studziła zapędy kierowców, którzy w większości starali się przestrzegać obowiązujących przepisów.
Wraz z biegiem lat średnie wynagrodzenia w kraju rosły, lecz ustawodawcy nie nadążali za tym faktem i wysokość mandatów pozostała na niezmienionym poziomie. Z każdym rokiem policja coraz częściej zauważa, że obecny taryfikator jest zbyt łagodny i obecne stawki mandatowe nie robią na nikim wrażenia.
W porównaniu z innymi europejskimi krajami, polskie stawki są bardzo niskie, dlatego też co jakiś czas pojawia się pomysł ich podniesienia. Pomysłodawcy zauważają, że kara jest niewspółmierna do szkodliwości czynu i stwarzanego niebezpieczeństwa. Wiele zmieniła nowelizacja przepisów, która spowodowała, że po przekroczeniu prędkości o 50 km/h w terenie zabudowanym, kierowcy zostanie odebrane prawo jazdy na trzy miesiące.
Problemem polskiego taryfikatora jest fakt, że w porównaniu z innymi krajami nie rozróżnia on przekroczenia prędkości w terenie zabudowanym i niezabudowanym. W obu przypadkach wysokość mandatu i przyznanych punktów karnych jest taka sama. Pomimo zapowiadanych zmian, koniec końców rządzący nie zdecydowali się na zmianę przepisów.
Porównując stawki mandatowe w innych krajach można śmiało powiedzieć, że te w Polsce są bardzo niskie. W krajach skandynawskich wysokość mandatu jest uzależniona od wysokości zarobków i kary sięgają kilkuset tysięcy euro. Tak było w przypadku Rasmusa Ristolainena, fińskiego hokeisty, który w 2019 roku za przekroczenie prędkości o 41 km/h musiał zapłacić 120 tysięcy 680 euro, czyli prawie 550 tysięcy złotych. Sprawa trafiła do sądu, a ten dodatkowo zdecydował o zatrzymaniu prawa jazdy na trzy miesiące.
Ciekawostką może być fakt, że po przekroczeniu granicy Polacy stają się bardziej rozważni i nie łamią przepisów drogowych danych państw, a jeżeli już to ma miejsce, są to pojedyncze przypadki.
Wysokość mandatu za przekroczoną dopuszczalną prędkość jest wyższa nawet w mniej zamożnych krajach np. w Bułgarii, gdzie możemy zapłacić nawet 700 złotych. Bardzo dotkliwie złamanie przepisów ruchu drogowego odczujemy we Włoszech, gdzie możemy otrzymać mandat w wysokości nawet powyżej 3 tysięcy euro.
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, ale porównując nasze stawki do stawek europejskich, wysokości mandatów w Polsce są niskie. Gdyby były one uzależnione od wysokości dochodu pewne jest, że więcej osób zastanowiłoby się nad mocniejszym przyspieszeniem, a kilku kierowców na pewno zdjęłoby nogę z gazu. Jeżeli zmiana taryfikatora przyniosłaby zwiększenie bezpieczeństwa na drogach i byłoby mniej wypadków, wówczas należy się nad takim pomysłem zastanowić. Nieoficjalnie mówi się, że wzrost będzie bardzo dotkliwy: z 500 złotych do 1500 złotych.
Zarówno policjanci jak i sami politycy zauważają, że obecny taryfikator i obecne kary przestały pełnić swoją funkcję. Coraz więcej osób przekracza prędkość, a co za tym idzie mamy na drogach coraz więcej wypadków – w tym te śmiertelne. Niedostosowanie prędkości często idzie w parze z niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi, które jeszcze bardziej podnoszą ryzyko wypadków.
(fot. pixabay.com)